07-21-2017, 01:36 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-24-2018, 09:59 PM przez Real World.)

W płasko-ziemskim modelu kosmosu, Biegun Północny jest nieruchomym środkiem świata oraz całego wszechświata. Polaris, czyli Gwiazda Polarna, umiejscowiona jest wprost nad Biegunem Północnym w najwyższym punkcie na niebiosach, i w niczym powoli obracającej się kopule-planetarium, wszystkie ciała niebieskie obracają się wokół Gwiazdy Polarnej oraz nad Ziemią raz na dobę. Słońce zatacza krąg nad linią obwodu ziemi (oraz wokół niej) co 24 godziny, kursując stale każdego dnia od równika podczas marcowej równonocy wiosennej, w górę aż do Zwrotnika Raka w czerwcowym przesileniu letnim, z powrotem w dół do równika na czas wrześniowej równonocy jesiennej, i na sam dół do Zwrotnika Koziorożca w grudniowym przesileniu zimowym.
W modelu płasko-ziemskim, Biegun Południowy w ogóle nie istnieje, a zamiast tego, Antarktyda jest gigantyczną ścianą lodu poszerzającą obwód ziemi oraz utrzymującą oceany niczym wielka miska, lub “puchar świata”. Jakkolwiek na pierwszy rzut oka koncepcja ta może wydać się dziwna, jednak faktem jest, że obierając kierunek południe z jakiegokolwiek miejsca na ziemi, przy szerokości geograficznej stopni 78 nie sposób uniknąć konfrontacji z wielką ścianą lodu piętrzącą się na 100-200 stóp i rozpostartą ze wschodu na zachód na całym odwodzie świata!
“Ta lodowa bariera, tak często wspominana w relacjach eksploratorów rejonów Antarktyki, jest czołem olbrzymiej pokrywy lodowcowej, lub czapy lodowej, która, gromadząc się na rozległych falujących polach z intensywnych opadów śniegu, i ostatecznie osiągając setki jeśli nie tysiące stóp grubości, zsuwa się z kontynentu Antarktydy do morza polarnego. Bariera lodowa, ledwie część głównej czapy lodowej, jawi się nawigatorowi na tyle odważnemu, by zbliżyć się do jej przerażającego czoła jako lita, prostopadła marmurowa ściana lodu, o grubości wahającej się między 1000 a 2000 stóp, z której to sto do dwustu stóp wystaje ponad poziom morza, reszta zaś (od 800 do 1800 stóp) zanurzona jest pod jego poziomem.” gen. A.W. Greely “Antarktyda, hipotetyczny kontynent południowy”, Cosmopolitan 17 (1894), str. 296
“Wykazano zatem że ziemia jest płaszczyzną, której środek powierzchni znajduje się bezpośrednio pod gwiazdą zwaną “Polarną”, i której to granice związane są rozległym obszarem lodu, wody i nieregularnych kawałków lądu. Całość kończy się mgłą i ciemnością, gdzie śnieg i szalejący grad, przeszywająca słota i gromkie wiatry, wyjące burze, szalejące fale oraz roztrzaskujące się o siebie góry lodowe stanowią porządek dzienny.” Dr Samuel Rowbotham, “Astronomia Dociekająca, Ziemia nie jest Globem!” (117)
Antarktyda nie jest malutkim “lodowym kontynentem” sprowadzonym przez astronomów do antypodów, który znaleźć można na spodzie ich globusów. Wprost przeciwnie, Antarktyda dosłownie otacza nas 360 stopni, okalając każdy kontynent, i służy za barierę utrzymującą w ryzach oceany. Najpowszechniej zadawane pytania, a zarazem największe tajemnice których jeszcze nie rozwikłano to: jak rozległy jest lodowiec Antarktydy? Czy istnieje granica? Co leży poza nią, czy może lód i śnieg rozciąga się w nieskończoność? Dzięki traktatom ONZ oraz stałemu nadzorowi wojskowemu, Biegun Północny i Antarktyda pozostają owiane aurą tajemnicy rządowej, oba te tereny sklasyfikowane wszakże są jako strefy zakazanego przelotu oraz przepływu, co potwierdza parę zeznań kapitanów i pilotów cywilnych, których stamtąd odganiano i eskortowano z powrotem pod groźbą użycia siły.
“Jak daleko rozciąga się lód . Jak kończy się, i co istnieje poza nim, to pytania na które odpowiedzi próżno szukać w jakimkolwiek obecnym ludzkim doświadczeniu. Wszystko, co wiemy obecnie to fakt, że dominuje tam śnieg i grad, wyjące wichury, nieopisane burze i huragany. Oraz, że „ludzkiemu wglądowi stoją na przeszkodzie niezmierzone zbocza wiecznego lodu‟, rozpościerające się dalej niż oko czy teleskop mogą sięgnąć, ginące ciemności i mroku.” Dr Samuel Rowbotham, “Astronomia Dociekająca, Ziemia nie jest Globem!” Przed osiągnięciem antarktycznej ściany lodowej, nawigując poprzez coraz to bardziej wzburzone oceany południa, podróżnicy napotykają najdłuższe, najzimniejsze i najciemniejsze noce jak również i najgroźniejsze morza i sztormy na Ziemi. Vasco Da Gama, portugalski eksplorator mórz południowych z wczesnego wieku szesnastego opisał jak: “Fale spiętrzają się na wysokość gór; statki wznoszone są po same chmury, po czym, jak mogłoby się wydawać, wciągane przez wiry aż na same dno morza. Wiatry są przeszywająco zimne, i tak gromkie, że głos pilota rzadko można usłyszeć, podczas gdy dojmująca i niemal nieustanna ciemność niezmiernie pogłębia stan zagrożenia.”
W roku 1773 kapitan Cook jako pierwszy nowoczesny odkrywca przebił się przez antarktyczne koło podbiegunowe i dotarł do bariery lodowej. Podczas swoich trzech wypraw, trwających trzy lata i osiem dni, Cook wraz z załogą przebyli w sumie 60 000 mil wzdłuż wybrzeża Antarktyki i nigdy nie natrafili żadnego wrąbka bądź ścieżki prowadzącej przez lub poza masywną ścianę lodowca w głąb lądu! Cook pisał: “Lód rozciągał się na wschód i zachód, daleko poza zasięg naszego wzroku, podczas gdy południowa część horyzontu rozświetlona była przez promienie światła odbijające się od lodu na znaczną wysokość. Jest w istocie moim przekonaniem, iż lód ten rozciąga się aż po biegun, lub być może łączy się z jakimś lądem, na którym zasadzony był od samego stworzenia.”
5-tego października 1839, inny podróżnik, James Clark Ross, rozpoczął serię wypraw antarktycznych trwających w sumie 4 lata oraz 5 miesięcy. Ross wraz z załogą przeżeglował tysiące mil dwoma silnie opancerzonymi statkami wojennymi, tracąc przez huragany i góry lodowe wielu ludzi, szukając punktu dojścia poza południową ścianę lodowcową. Przy pierwszej konfrontacji z masywną barierą, Ross pisał o ścianie tak: “rozciąga się ona ze wschodniego ekstremum na zachód, tak daleko, jak tylko oko może rozróżnić. Roztaczała ona przed nami niezwykły widok, stopniowo powiększając się, im bliżej podpływaliśmy, aż w końcu, przy bliskiej inspekcji, okazała się być prostopadłym lodowym klifem, wysokim na 150-200 metrów nad poziomem morza, doskonale płaska i równa na swym szczycie, bez żadnych wcięć czy cypli na płaszczyźnie pionowej zwróconej w naszą stronę. Równie dobrze możemy próbować sobie przeżeglować przez klify w Dover.”
“Tak, ale ze względną łatwością możemy opłynąć Południe” słyszy się często od tych, którzy nie wiedzą. Brytyjski statek Challenger niedawno ukończył obwodowy opływ terenów południowych - z pewnością niebezpośrednio - ale zajęło mu to 3 lata i przebył niemal 69 000 mil - dystans wystarczający, by teoretycznie okrążyć ziemię 6 razy w świetle teorii ziemi kulistej.” - William Carpenter, “100 dowodów na to, że Ziemia nie jest globem”
“Jeżeli uwzględnimy fakt że kiedy podróżujemy przez ląd bądź morze, z jakiegokolwiek miejsca na ziemi w kierunku gwiazdy polarnej, to lądujemy zawsze w jednym i tym samym punkcie, zmuszeni jesteśmy wówczas wywnioskować, że rzeczony obszar, zwany obszarem biegunowym północnym, naprawdę jest środkiem Ziemi. Oraz, że z tego północnego ośrodka, lądy rozchodzą się i rozciągają, z konieczności, w kierunku większego obwodu, który nazwać trzeba obszarem południowym, który jest rozległym kręgiem, nie biegunem czy środkiem. Między innymi w ten sposób wszyscy wielcy żeglarze doznawali frustracji w swych wysiłkach, czując się zawsze mniej lub więcej zdezorientowani przy próbach okrążenia Ziemi przy antarktycznym kręgu biegunowym. Ale jeżeli obszar południowy ma charakter bieguna lub środka, tak jak na północy, opłynięcie nie stanowiło by większego problemu z racji na teoretycznie względnie mały dystans do przebycia. Kiedy widzi się, że ziemia nie jest kulą, a płaszczyzną z jednym tylko środkiem - północą, i że południe jest rozległą lodową granicą świata, to wtedy wówczas łatwo zrozumieć trudności, na jakie napotykają żeglarze.” Dr Samuel Rowbotham, “Ziemia nie jest Globem, wyd. 2” (21-23)
Gdyby ziemia naprawdę była globem, wówczas długość każdego równoleżnika na południe od równika musiałaby maleć w obwodzie im bardziej posuwalibyśmy się na południe. Innymi słowy, obwód ziemi na równoleżniku 10 stopni (południe) byłby mniejszy niż obwód równika, natomiast równoleżnik 20 stopni (południe) byłby mniejszym okręgiem od 10-tki itd. Jeżeli jednak Ziemia jest rozciągającą się płaszczyzną, wówczas obwody równoleżników na południe od równika winny stopniowo rosnąć, czyli równoleżnik 10 stopni (południe) stanowiłby większy okrąg od równika, zaś równoleżnik 20 stopni (południe) mierzyłby więcej od 10-tki itp. Analogicznie, gdyby Ziemia była globem, południki wybrzuszały by się na maksymalną od siebie odległość, a zbiegały na obu biegunach. Jeśli zaś ziemia jest rozciągającą się płaszczyzną, południki powinny po prostu biec na zewnątrz w liniach prostych zaczynając od bieguna północnego. Co jest zatem prawdą?
“Kierując się zasadą (tak jak uczy nas Pismo i zwyczajna obserwacja), że ziemia nie jest planetą, ale składa się z ogromnych mas lodów rozciągających się na płaskich taflach mórz, gdzie północ jest częścią centralną systemu, oczywistym jest że stopnie długości geograficznej będą się stopniowo rozszerzać na całej rozciągłości, od centrum na północy po samą lodową granicę Wielkiego Obwodu Południowego. Konsekwencją tej różnicy pomiędzy rzeczywistym rozkładem południków a tym stanowionym przez Władze Morskie (którą np. na szerokości geograficznej Przylądka Dobrej Nadziei oszacowano na sporą ilość mil) jest utrata orientacji przez żeglarzy, i w istocie, wiele statków obróciło się we wraki. Kapitanowie statków, których kształcono w duchu teorii globowej, nie mają pojęcia jak wytłumaczyć ciągłe i wyraźne zbaczanie z kursu na południowych szerokościach, i winą obarczają prądy; na próżno jednak tłumaczyć to prądami, bo jakkolwiek mogą one istnieć, zazwyczaj nie biegną one w przeciwnych kierunkach, a statki toną często, nieważne czy obierają kurs na wschód czy na zachód.” -David Wardlaw Scott, “Terra Firma” (102)
Podczas swoich wojaży dookoła obwodu antarktycznego, kapitan James Clark Ross często wspominał w swoim dzienniku z zaskoczeniem, że rozbieżności w rzeczywistej pozycji statku a ich obliczeniami były normą, twierdząc, że w zasadzie każdego dnia znajdowali się 12-16 mil od przewidywanej pozycji, a w niektóre dni rozbieżność dochodziła nawet do 29 mil. Porucznik Charles Wilkes dowodził ekspedycją badawczą Marynarki Wojennej USA na Antarktydę od 18 sierpnia 1838 do 10 czerwca 1842, i spędził niemal cztery lata na “badaniu i eksploracji oceanu południowego”. W swoich dziennikach porucznik Wilkes również wspominał o permanentnym zbaczaniu z kursu na wschód, czasami o ponad 20 mil w niecałe 18 godzin.
“Przez swoje wykształcenie i wiarę w kulistość ziemi, dowódcy tych różnorakich wypraw nie byli oczywiście w stanie pojąć dlaczego ich pomiary z logu tak bardzo różniły się od wyników z chronometru, mogli jedynie obwiniać prądy. Ale jeden prosty fakt zadaje śmiertelny cios takiemu wytłumaczeniu: doświadcza się takich samych efektów niezależnie od tego, czy obiera się kurs na wschód, czy na zachód. Wody południowe nie mogą w tym samym czasie biec w tym samym kierunku; zatem, pomimo iż stwierdzono istnienie różnorakich lokalnych oraz zmiennych prądów, nie mogą one stanowić przyczyny wspominanych tu rozbieżności w położeniu, tak nagminnie zachodzących na szerokościach południowych. Wniosek nasuwa się więc z konieczności, na podstawie całokształtu dowodowego który zebraliśmy, mianowicie że pojedyncze stopnie długości geograficznej są w istocie większe na jakiejkolwiek południowej szerokości geograficznej niż te same stopnie na szerokościach bliższych centrum północnemu. Jest to więc kolejny dowód na bardziej niż wystarczająco wytłumaczony tu fakt, iż Ziemia jest płaszczyzną ze środkiem osadzonym na północy, względem którego równoleżniki ułożone są w koncentryczne, rosnące okręgi, zaś południki stanowią rozbieżne, wychodzące ze środka linie, między którymi odległość ciągle rośnie wraz ze zbliżaniem się do wielkiego lodowcowego południowego obwodu.” -Dr Samuel Rowbotham, “Astronomia Dociekająca: Ziemia nie jest Globem!” (261)
“11 luty, r. 1822, południe; na szerokości 65.53. S. w trzy dni nasze chronometry dały odczyt 44 mile dalej na wschód niż nasz log. 22 kwietnia (1822), na szerokości 54.16.S., nasza długość geograficzna wynosiła wg chronometrów 46.49, zaś na podstawie zliczeń nawigacyjnych - 47.11; 2 maja (1822), w południe, na szerokości 53.46.S., chronometry wskazywały długość rzędu: 59° 27‟, wg zliczeń zaś wynosiła ona 61° 6´. 14 października, na szerokości 58.6, chronometry wskazywały długość rzędu: 62° 46´,, wg zliczeń zaś wynosiła ona 65° 24´. Na szerokości 59.7.S, chronometry wskazywały 63° 28´, zliczenia zaś 66° 42´. Na szerokości 61.49. S., chronometry wskazywały 61° 53´ ´, zliczenia zaś 66° 38´.” Kapitan James Weddell, “Wyprawy w stronę Bieguna Południowego”
“Na półkuli południowej, żeglarze płynący do Indii często stykali się z sytuacją, że myśląc, że są na wschód od Przylądka, w rzeczywistości nadal byli położeni odeń na zachód, i lądowali w ten sposób przy wybrzeżu Afryki, które według ich obliczeń znajdować się miało już za nimi. Takie nieszczęście przytrafiło się wybitnej fregacie Challenger w roku 1845. Jakim cudem statek jej Królewskiej Mości “Conqueror” mógł się pogubić? Jak to się stało, że tak wiele innych dostojnych statków, w doskonałym stanie technicznym, ze świetną załogą i doskonałą nawigacją, skończyły jako wraki przy spokojnej pogodzie, nie tylko ciemną nocą, czy we mgle, ale właśnie w pełnym blasku słońca bezchmurnym dniu (w pierwszym wypadku rzeczony statek rozbił się o wybrzeże, w drugim - o zatopione skały)? Wszakże tragedie te wynikać miały z „błędów obliczeniowych‟ w okolicznościach które do aż do teraz utrudniają jakiekolwiek zadowalające wyjaśnienie”. -Wielebny Thomas Milner, “Podróż przez Stworzenie” Obwód równika w modelu kulistym Ziemi ma wynosić 24.900 mil zwykłych (czyli 21.600 mil morskich). Mila morska jest odległością (przy uwzględnieniu zakrzywienia ziemi) równą odległości jednej minuty w skali szerokości geograficznej. Mila zwykła to również odległość między dwoma równoleżnikami równa kątowi jednej minuty, ale bez uwzględniania domniemanej krzywizny ziemi.
Australijski podręcznik oraz almanach dla logistyków morskich i importerów stanowi, iż odległość między Sydney a Nelson wynosi 1400 mil morskich lub 1633 mil zwykłych. Licząc 83 mile (które wystarczą aż nadto) na okrążenie przylądka Farvel i dopłynięcie przez Zatokę Tasmana do Nelson, mamy zatem 1550 mil zwykłych odległości w linii prostej między południkiem Sydney a Południkiem Nelson. Różnica w długości geograficznej między nimi wynosi 22 stopnie, 2‟14‟‟.
Zatem jeżeli 22 stopnie 2‟14‟‟, składające się na pełny kąt 360 wynoszą 1550 mil, cały kąt mierzyć musi 25.182 mil. Jest to więcej niż przyjmuje się dla obwodu ziemi na równiku, a ponadto wykracza o 4262 mile ponad przewidywany przez kulisty model obwód ziemi na wysokości Sydney! Dzieląc 25.182 mil na 360, otrzymujemy dystans 70 mil między każdym stopniem długości geograficznej na szerokości 34 stopni (południowej) - czyli na szerokości Sydney. Na globie, którego równik jest długi na 25000 mil, pojedynczy stopień długości geograficznej równałby się tylko 58 milom, co daje całe 12 mil na stopień mniej niż w rzeczywistości. To doskonale tłumaczy, dlaczego Ross i inni żeglarze na dalekim południu doświadczali ciągłych rozbieżności między wyliczeniami a faktycznym położeniem, pogłębiając rozbieżność im dalej na południe się zapuszczali.
“Od pobliskiego przylądka Horn (Chile), do Portu Philip w Melbourne odległość wynosi 9.000 mil. Te dwa miejsca oddalone są od siebie o 143 stopnie długości geograficznej. Zatem kwestia obwodu Ziemi sprowadza się do prostej arytmetyki - jeżeli 143 stopnie to 9000 mil, ile zatem wyniesie długość wszystkich 360 stopni na które podzielona jest powierzchnia? Odpowiedź brzmi: 22.657 mil; albo, innymi słowy, 8357 mil więcej niż teoria kulistości Ziemi przewiduje. Należy jednak mieć na uwadze, że powyższe odległości to pomiary żeglarskie (mile morskie), a sprowadzone do mil zwykłych dają nam rzeczywisty dystans wokół okręgu południowego na danej szerokości geograficznej wynoszący 26.433 mile zwykłe; czyli niemal 1500 mil więcej niż jakikolwiek obwód Ziemi na równiku kiedykolwiek jej przypisany! Dr Samuel Rowbotham, “Ziemia nie jest Globem, wyd. 2” (52)
Podobne obliczenia dokonane na dystansie od Przylądku Dobrej Nadziei (RPA) do Melbourne (Australia) na średniej szerokości 35.5 stopni (południe) dają podobną wartość ponad 25000 mil, co ponownie okazuje się być wartością równą lub większą niż jakakolwiek domniemana długość równika. Obliczenia na dystansie Sydney (Australia) - Wellington (NZ) przy średniej szerokości geograficznej 37.5 (południe) dają przybliżony wynik rzędu 25.500 mil, czyli nawet więcej! W myśl teorii globowej, obwód Ziemi na szerokości 37.5 (południe) powinien wynosić zaledwie 19.757 mil zwykłych, niemal 6000 mil mniej niż nasze wyliczenia wskazują w praktyce.
“Powyższe obliczenia są, jak już wspomniałem, przybliżeniem; ale jako że w obliczeniach naszych dajemy dużo bezpiecznej rezerwy na nieregularności na trasie itd., są to obliczenia wystarczająco dokładne ażeby udowodnić, że stopnie długości geograficznej, im bardziej posuwamy się na południe, nie zmniejszają się tak, jak czyniły by to na globie, lecz zwiększają i rozszerzają, tak jak dzieje się to na płaszczyźnie; lub, innymi słowy, najdalszy punkt, czy też największy wartością południk na południu musi mieć największy obwód i stopnie długości geograficznej.” Dr Samuel Rowbotham, “Astronomia Dociekająca: Ziemia nie jest Globem!” (258)
Tylko równoleżniki, ze wszystkich wyobrażonych linii na powierzchni ziemi - są kręgami, które rosną progresywnie i począwszy od środka na północy do południowego obwodu. Kurs, który obiera żeglarz w którąkolwiek ze stron wzdłuż owych koncentrycznych kręgów jest jego długością geograficzną, której to stopnie ulegają poza równikiem takiemu rozszerzeniu (idąc na południe), że setki statków skończyło na dnie w wyniku fałszywej idei wyrosłej z fałszywości wykresów oraz teorii kulistości ziemi razem wziętych, sprawiającej, że żeglarze stale zbaczali z kursu. Z prawdziwą, właściwą mapą Ziemi wszelkie trudności znikają, a statki nawigować można całkowicie bezpiecznie wszędzie. To zatem, jest bardzo ważnym dowodem praktycznym na to, że Ziemia nie jest globem.” William Carpenter, “100 dowodów na to, że Ziemia nie jest globem” (14)